Przeskocz do treści Przeskocz do menu

Jolanta Hibner: działkowcy mogą na mnie liczyć

Pani poseł czy lubi pani działkowców?

Jolanta Hibner: Bardzo. Zawsze walczyłam o działki.
Czy w swojej wcześniejszej pracy czy jako warszawska radna czy też na stanowisku naczelnika wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy spotkała się pani ze skargami na działkowców lub na jakieś rażące zaniedbania na działkach?
JH:  Nigdy nie było żadnych skarg na działowców. Raczej był to informacje od mieszkańców, że działki są za krótko otwarte dla mieszkańców. Ludzie chodzili tam na spacery i chcieli chodzić do późnej nocy, nawet po ciemku, więc prosili, by te godziny otwarcia ogrodów wydłużyć.  Nie spotkałam się nigdy z zaniedbaniem działek. Wręcz odwrotnie - ci, którzy są działkowiczami pomagają sobie nawzajem, gdy jakiś działkowiec zachoruje i sam nie może dopilnować porządku na działce. Między działkowiczami dodatkowo można zauważyć bardzo dużą współpracę – wymieniają  się roślinami, doświadczeniem, uwagami. Obecnie w tym medialnym świecie, gdzie często porozumiewamy się za pomocą Internetu czy skypa, nie ma możliwości rozmowy bezpośredniej z drugim człowiekiem. Działka to takie miejsce, gdzie ludzie przychodzą i rozmawiają ze sobą, często znają swoje rodziny, zapraszają się nawzajem – jest to bardzo potrzebne i nieocenione szczególnie w naszych czasach.
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego zaskarżył ustawę o ROD z 2005 roku. Co Pani o tym myśli?
JH: Jeśli ktoś mówi, że coś jest złe i nie potrzebne, bo jeśli ktoś zaskarża ustawę, to uważa, że takie prawo jest złe, to niech przejedzie się na Zachód. Niech zobaczy, że takie działki są w całej Europie – widocznie to jest potrzebne ludziom. Nie jesteśmy odmieńcami, którzy mają zaszłości z jakiegoś chorego systemu pewne przywileje. To jest potrzebne szczególnie w miastach, gdzie są takie obszary, które gminy nie są w stanie utrzymywać, żeby można było je zagospodarować i utrzymać na odpowiednim poziomie to wszyscy mieszkańcy musza się na to złożyć. Kiedy użytkują je działkowcy, dbają o ten teren i gmina nie ponosi żadnych kosztów, a przecież wszyscy mieszkańcy mogą wejść na teren ogródków działkowych i mogą pospacerować. Nie wszyscy chcą być w takiej przestrzeni zieleni, która jest związana z jakimś sportem czy inną aktywnością. Starsi ludzie wolą pójść na działkę, porozmawiać z ludźmi, nawet wtedy jeśli sami nie mają działek. Dla ludzi, którzy żyją w takim tempie w mieście działki są dobrodziejstwem.
Czy spotkała się Pani z podobnymi atakami na działkowców i ich prawa gdzieś w Europie?
JH: Nie znam takich przykładów. We Włoszech, Francji, Belgii, Holandii, Niemczech i Szwajcarii – wszędzie są działki i prawa działkowców są respektowane. Dlaczego u nas to się łączy z zaprzeszłym czasem, a nie mówi się o pozytywach działek? Przecież działka to same plusy – to jest rekreacja, odpoczynek, aktywne spędzenie czasu, zagospodarowanie zieleni, która musiałaby być utrzymana z pieniędzy, które można przeznaczyć na coś innego. Czy przestrzeń publiczna to są tylko budynki? W Europie tworzy się fantastyczne miejsca dla ludzi, ale nie kosztem innych – w tym wypadku działkowców. Trzeba szanować każdego.
Komu przeszkadzają działkowcy?
JH: Są osoby, które będą atakowały wszystko, co nie jest wymyślone przez nich i wszystko do czego nie mają dostępu. To jest taki gatunek ludzi – jeśli on nie  może, to inni też nie mogą. W Parlamencie Europejskim mieliśmy niedawno ostrą dyskusję na temat nierówności płci. Jest specjalna rezolucja mówiąca o tym, jak odmienność ludzi w różnych wymiarach jest prześladowana. Społeczeństwo nie wyklucza nagle określonego typu ludzi – np. kulawych, tylko są tacy ludzie, którzy szukają sobie takiego wroga. To człowiek, który nie kocha innych ludzi i szuka dla siebie ofiary, którą może atakować i umniejszać. Pozostaje tylko kwestia kto będzie tym podmiotem „ofiary”. Moim zdaniem jakaś grupa ludzi, którym bardzo przeszkadza istniejący stan rzeczy, a którzy widzieliby interes w tym, by zamienić te tereny, które przyczyniają się do produkcji tlenu dla wszystkich, w deweloperkę. Tu chodzi o interes, pieniądze. Działkowiec to nie jest dla nich podmiot społeczny. Każde społeczeństwo potrzebuje zrównoważonego rozwoju. To nie jest zapewnianie sposobu życia tylko dla jakiejś wybranej losowo grupy ludzi, czyli zazwyczaj tych, którzy mają pieniądze. Emeryt, który musi utrzymać się za 800 zł, nie wyjedzie nigdzie. To, że ma jakiś teren zielony, na którym może uprawiać sobie marchewkę i pietruszkę, to jest dobrodziejstwo dla niego.
Czy protesty działkowców są potrzebne?
JH: Ktoś kto próbuje wymusić prawne zmiany na niekorzyść tak bardzo dużej grupy ludzi (bo to nie tylko ci, którzy użytkują działki, ale też ci, którzy korzystają z nich w sensie rekreacyjnym) widzi w tym jakiś własny interes i nie dostrzega tej rzeszy działkowców. Może dzięki protestom zostanie zauważone, że ten problem dotyka nie kilka osób mających działki, a miliony ludzi z nich korzystających. Dlatego popieram w pełni protesty działkowców w obronie ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Zawsze będę wspierać działkowców - mogą na mnie liczyć.
 (AH) 
Jolanta Hibner (PO): europosłanka z list Platformy Obywatelskiej - absolwentka wydziału inżynierii sanitarnej i wodnej Politechniki Warszawskiej. Odbyła studia podyplomowe z samorządu terytorialnego i rozwoju lokalnego na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1976 r. pracowała w Biurze Projektów Szkół Wyższych Bepron Warszawa, a od 1986 r. w Generalnej Dyrekcji Budownictwa Hydrotechnicznego i Rurociągów Energetycznych Energopol Warszawa. W 1990 r. została naczelnikiem wydziału ochrony środowiska Urzędu Dzielnicy Gminy Łoliborz, a cztery lata później objęła to samo stanowisko w Urzędzie Gminy Warszawa Centrum. W latach 1994-2002 była radną Warszawy. Od 2002 r. pracowała jako naczelnik wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, a rok później została dyrektorem wydziału ds. inwestycji w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W Sejmie pracowała w komisji ds. Unii Europejskiej i komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Interpelowała m.in. w sprawie planowanego przebiegu obwodnicy Augustowa przez Dolinę Rospudy, opowiadając się po stronie protestujących przeciwko temu projektowi. Od 2005 r. jest wiceprzewodniczącą Powiatu Warszawskiego Platformy Obywatelskiej.