„Nie znajdujemy żadnych podstaw do publikowania nadesłanego „tekstu” na łamach „Dużego Formatu” – odpowiada z-ca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej Piotr Stasiński w odpowiedzi na pismo radcy prawnego PZD mec. Tomasza Terleckiego, jakie zostało przekazane do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Powody odmowy sprostowania licznych przekłamań i manipulacji, jakie znalazły się w tekście redaktora Marcina Wójcika pt. „Ruch oporu na działkach”, który został opublikowany w dn. 21.11.2016 r. w weekendowym dodatku Gazety Wyborczej „Dużym Formacie” są groteskowe i śmieszne, ale plasują się na poziomie, jaki prezentuje cała gazeta i jej dziennikarze od jakiegoś już czasu. Według Stasińskiego redaktor naczelny Gazety Wyborczej Adam Michnik nie może podejmować żadnych decyzji co do publikacji w dodatkach GW, więc nie ma co do niego słać sprostowań. Gazeta Wyborcza jest chyba zatem jedynym dziennikiem ogólnopolskim, którego redaktor naczelny nie ma wpływu na jakość i dobór publikowanych artykułów, co w przypadku osoby tak zasłużonej dla tego tytułu, musi być policzkiem i to dość bolesnym.
Odznaczony w ubiegłym roku tytułem Hieny Roku Piotr Stasiński potwierdza to, co środowisko dziennikarskie wiedziało już dużo wcześniej, gdy zarzucano mu „lekceważące i pozbawione empatii wypowiedzi”. Zawarte w artykule Marcina Wójcika subiektywne oceny nazywa „faktami, które obiektywnie miały miejsce”. Tymczasem obiektywne lub subiektywne może być tylko i wyłącznie postrzeganie wydarzeń, a nie ich zajście, o czym osoba piastująca funkcję zastępcy redaktora naczelnego winna wiedzieć. Zatem twierdzenie zawarte w liście Stasińskiego jest w gruncie rzeczy nieprawdziwe, a argumenty przemawiające według niego za odmową publikacji sprostowania są błędnie wyprowadzone. W tym wypadku nie doszło w ogóle do opisywanych zajść, bowiem przy likwidowaniu ROD im. Bohaterów Westerplatte nie miało miejsce żadne łamanie prawa. Nie zapadł w tej sprawie żaden wyrok sądowy o nieprawidłowości podczas przeprowadzania likwidacji i wypłaty odszkodowań dla działkowców. Fakty mówią same za siebie, a ich subiektywne postrzeganie przez rozmówców dziennikarza tych wydarzeń nie jest „obiektywnym faktem”, a jedynie ich własnym odczuciem. „Wyrażone opinie i komentarze w faktach tych znajdowały pełne potwierdzenie” – pisze zastępca redaktora naczelnego, czym w sposób ośmieszający obnaża swą nieznajomość tematu i niewiedzę. Nie istnieją bowiem żadne dokumenty ani dowody potwierdzające prezentowane przez rozmówców dziennikarza wydarzenia, jest za to całkiem sporo dokumentacji, która mówi zupełnie co innego, a co zostało całkowicie pominięte w tejże publikacji. Publikując niesprawdzone informacje „Duży Format”, a także cała „Gazeta Wyborcza” naraża się na utratę resztek wiarygodności i czytelnictwa, a patrząc na poziom merytoryczny artykułu Wójcika, nie ma się co dziwić. Zdaniem Stasińskiego reportaż jest taką formą wypowiedzi, w której można napisać co się chce, jak się chce i o kim się chce, bo taki jest przywilej dziennikarzy, że mogą w nim pojawić się nawet „elementy literackie lub ocenne”, a ich łagodzenie (w domyśle przedstawianie zdania i drugiej strony) „prowadziłoby do łagodzenia tonu i formy wypowiedzi i prowadziło do wypaczenia”. Mówiąc kolokwialnie przedstawianie drugiej strony medalu sprawiłoby, że materiał jest zbyt mało sensacyjny i za mało interesujący, co tylko potwierdza, że zwyczajnie nie chodzi tu o prawdę, ale o sensację i słupki czytelnictwa.
Rzeczową polemikę mecenasa Terleckiego sprowadził zastępca redaktora naczelnego do ataku ad personam na Marcina Wójcika, co jest de facto całkowitą nieprawdą. Na dowód tego prezentujemy w całości pismo, jakie zostało skierowane do Gazety Wyborczej.
Agnieszka Hrynkiewicz